piątek, 22 sierpnia 2014

36. ''Lux, lux, lux...'' w Egipcie

21 sierpnia

''Hej Kamal, jak barka i nasze moto''? Jak tylko zdarza się okazja, to pytam o stan obecny. Myślę, że coś przyśpieszę, ale nie przyśpieszę. Ostatnie info, jakie udało mi się wydobyć jest chyba dobre, bo barka się rozładowuje ludzkimi rękoma rzecz jasna. Kiedy zostanie załadowana i wypłynie? W piątek i sobotę jest weekend, więc może w niedzielę do południa będzie skompletowana i wyruszy? Kto to wie? Gdyby tak było, to będzie w Aswan (słowa Kamala) we wtorek w południe. Mam nadzieję, że Mazar, który obsługuje całość w Sudanie nie zawiedzie i wstawi motki na pokład.

Każdy dzień się liczy, bo przede mną na pewno jeszcze jeden prom (Izrael-Turcja) lub dwa promy (Egipt-Jordania). Mam wstępny booking na 30/31.08. z Izraela i gdyby coś znowu nawaliło to... Szkoda gadać. 

Tymczasem nie ma co siedzieć w jednym miejscu. Wyruszyłem do Luxoru. Kilka razy nurkowałem w Egipcie i jakoś mi po drodze tu nie było, a teraz? Czemu nie? Z Aswan do Luksoru można się dostać busem lub pociągiem. Wybrałem bus. Jest ich tu bez liku i zawsze coś się trafi. I rzeczywiście na zatłoczonym ''bus station'' słychać było nawoływania kierowców ''Lux, lux...''. Nasz gość. Ucieszony zasiadłem sobie obok i czekam, czekam i czekam. Rozkład jazdy jest tu bardzo czytelny, a tutejszy transport musi być naprawdę opłacalny. Bus rusza, jak się zapełni. Zatem czekam. Chyba po godzinie kierowca dał znak do odjazdu. Trzy godziny i byłem w Lux. Tylko niestety były to już godziny lekko popołudniowe, co oznaczało, że nie wszystko da się tego dnia zobaczyć. Na początek Karnak ''Najbardziej Dobrane z Miejsc'' i zespół świątyń, który się tam znajduje. W przeszłości był częścią Teb, starożytnego miasta, po którym zostało tylko wspomnienie. Jak ktoś życzy sobie więcej informacji, odsyłam do internetu.

Jak zwykle w takich miejscach, każdy chce zarobić na turystach. Przy szlabanie zagradzającym wejście do części świątyni stał miejscowy strażnik. Wołał coś po swojemu i machał rękami, żebym podszedł. Podniósł szlaban, wziął ode mnie aparat i ustawił do turystycznej foty. W sumie, czemu nie!? Potem tajemniczo wydobył klucz pasujący do kłódki oddzielającej świat zewnętrzny od miejsca na fotę-panoramę świątyń. No to fota. Trzeba przyznać, że bardzo się starał zadowolić turystę. Nawet, co jakiś czas mówił: ''Bakszysz, bakszysz..''. Tajemnicze zaklęcie? W rzeczy samej tak. Dałem mu kilka funtów za zaangażowanie. Zaklęcie podziałało. 

Niestety wybiła 17.00 i Świątynię Hatszepsut, czy wioskę Gurna obejrzałem tylko z daleka. I ku mojemu zaskoczeniu, też nie było to takie łatwe. Zacząłem robić foty z daleka i zrobił się jakiś hałas. To strażnicy zaczęli się pieklić, chociaż ledwo zbliżyłem się do ogrodzenia. Niewiele sobie robiłem z tych nawoływań, ale mój kierowca jednak się przejął. W końcu to tutejszy. Nie chcąc robić mu kłopotów zaczęliśmy odwrót. Reszta, czyli Dolina Królów, na przykład, zostanie na następny raz. Po drodze for free mogłem jeszcze zrobić fotę Kolosom Memnona. Posągom faraona Amenhotepa III. Każdy z nich ma ponad 15m i muszę przyznać, że na osłodę porażki sprzed kilkunastu minut, chociaż tutaj kilka fot zrobiłem.










Powrót do Luxoru to znowu bus. Tylko dla odmiany nocny. Nie byłem w stanie rozgryźć systemu operowania światłami, który to był w rękach kierowcy. Najpierw jechał na długich, potem bez powodu, jak dla mnie, przełączał je na krótkie, wyłączał i jechaliśmy w ciemności. Mogłem zrozumieć w tym jakiś system, gdy mijaliśmy się z innymi pojazdami. Poza tym, przedstawienie ''Gra Świateł na Pustyni''. Kompletna bzdura. Zwłaszcza, że dopiero co minęliśmy dwa auta rozbite z roztrzaskanym motkiem na poboczu.

Następny dzień odhaczony. Moto, moto...kiedy, kiedy...?

Temp. w busie? Chyba 50st.C

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz