niedziela, 17 sierpnia 2014

30. Żar pustyni - Sudan

15 sierpnia

W Chartumie pusto na ulicach. Kilka tylko samochodów. Dziwne? Może nie koniecznie. Wykombinowaliśmy, że jeśli wstaniemy o 5 rano, sprawnie wyjedziemy, to temperatura będzie jeszcze znośna dla Europejczyka i nie powinno być dużego ruchu. Tak też się stało. 30st.C, to w naszej sytuacji dość chłodno, a o samochodach już pisałem.

Jak cicho i gładko...ulga! Cieszę się zmienionymi oponami. Wiem, że ta informacja raczej nikomu życia nie zmieni, ale mi łatwiej na drodze. A wzdłuż drogi zrobiło się coś w rodzaju składu opon używanych. Kilometrami widać porzucone, zużyte opony na poboczu. Pewnie jest tak gorąco, że ''gumy'' strzelają w najmniej odpowiednim momencie. Tak to już jest z ''gumą''. Nie tylko samochodową. Mijałem kierowcę ciężarówki, który właśnie był w trakcie zakładania nowego koła, a stara opona? Pewnikiem znajdzie się na poboczu.



Do Karima można ruszyć krótszą drogą, a my wybraliśmy wersję przez Atbara. Nie było w tym przypadku. W Sudanie też są piramidy mniej więcej 200km od Chartum w stronę Atbara. Taka wersja mini, ale nawet mi się podobały. Szliśmy do nich po pustynnych wydmach i jak tylko wiatr dmuchnął zrobił się klimat, jak z Indiana Jones. 








My jechaliśmy, a czas sobie płynął. Wraz z czasem krzywa na termometrze rosła w jednym tylko kierunku. 38, 42, 43 i ostatecznie 45st.C!!! Przyznam, że słabo to zniosłem. W głowie mi się kręciło, a nogi i ręce dostały czegoś w rodzaju drgawek. Udar słoneczny jak nic, a ja na motku. Niestety nie ma innej opcji niż krótko odpocząć i jechać dalej. Droga, którą jechaliśmy, to czarna nitka w sercu pustyni. Takiej z filmów. Dookoła piaskowa, bezludna przestrzeń ciągnąca się po horyzont. Nadziei brak, a zresztą na co? Jedyna zaleta tej drogi to brak innych pojazdów. Sporadycznie coś się pojawi. A tak na serio, kto w taki skwar wypuszczałby się na pustynię bez klimatyzowanego auta? Nikt normalny raczej. No chyba, że? Jasne! Tylko Polacy. A co?! My nie damy rady? Daliśmy, ale muszę przyznać, że ja ostatkiem sił. 

I to co mnie już na poważnie wpienia to te cholerne ''check pointy''. Z nieba się leje ogień, a ci niepiśmienni próbują udawać, że coś strasznie ważnego robią. Jeden tylko raz stop dla nas był uzasadniony. Trzeba to przyznać, że sprytnie im to wyszło. Policjant zaprosił nas do swojego auta i pokazuje foty. Najpierw ja i moto, potem Ziggy i jego moto. Przekroczenie szybkości. Okeeejjj! Punkt dla drogówki. O pozostałych zdania nie zmieniam. Znowu ''oczy kota Shreka'' i przeszliśmy na czysto. 

Do Karima przyjechaliśmy już na zdrowo przeorani kilometrami (ponad 600) i temperaturą. Znaleźliśmy upragnioną miejscówkę i już zdejmowałem siebie i bagaże z motka, ale nie! Nie można tak. Najpierw mamy się udać do security office po zgodę na nocleg w hotelu (???!!!) i jak uzyskamy zaświadczenie to wtedy wszystko będzie zgodnie z procedurami. Ludzie, czy wy nie kojarzycie? Upał, kilometry, zmęczeni...?! Może i kojarzą, ale przepis jest przepis. A w seciurity office Pan wziął paszport patrzy i patrzy weń, aż wreszcie się ocknął i zapytał: ''Name?''. Przecież jest w paszporcie. Po to go wziął chyba! Zdecydowałem, że będzie szybciej, jak mu wszystko palcem pokażę. Poszło. Pełen sukces. Mamy pozwolenie na nocowanie w hotelu!!! To byłby numer, jak seciurity by powiedziało ''nie udzielam pozwolenia''. Co wtedy? Pewnie bym się rozbił z namiotem obok office.

Życie w Karima odnawia się po 18. Wyszedłem po jakieś zakupy i na jedzenie, jednocześnie przyglądając się obyczajom. Małe miasteczka zawsze mają swój niepowtarzalny klimat. Słońce nie było już tak mocne i co za tym idzie temperatura spadła. Około 19 mułła wezwał na modły, a potem już impreza. Na krótkiej ulicy Karima naliczyłem ponad 20 herbaciarni. Herbaciarnia to kilka krzeseł, mata rzucona na klepisko, stolik, kilka szklanek, czajnik z zagotowaną wodą. Inwestycja w sprzęt na oko 100zł i knajpa gotowa. Kupiłem sobie herbatę i zająłem wolne miejsce. W herbaciarni tłumnie zaczęła zbierać się płeć rodzaju męskiego ubrana w tradycyjne białe stroje i chyba tak właśnie toczy się tutejsze życie towarzyskie. Po przywitaniach widzę, że spotkali się starzy kumple. O czym rozmawiają? Nie mam pojęcia, ale widać uśmiechy na twarzach i generalnie wyczuwam dobry klimat. 

W innej części herbaciarni zauważyłem, że amatorzy herbaty złożyli bardzo podobnie ręce. Dłoń przy dłoni położona na kolanach, wewnętrzną częścią skierowaną ku górze. Pochylili się nieznacznie do przodu i pomyślałem sobie, że się modlą. Pewnie po spotkaniu z mułłą mieli niedosyt, albo może dużo nagrzeszyli. I jeszcze te zagadkowe ruchy kciuków. Może i siedzą na klepisku, ale ''komórki'' też mają. Walą SMSy!!! 

Najechane 650km

Chartum - Karima przez Atbara

Temp. do 45st.C!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz