niedziela, 17 sierpnia 2014

32. Młynek do kawy - Sudan Wadi Halfa

17 sierpnia

To była taka sobie przejażdżka. Tylko 170km na pustyni, ale asfaltem, który jest dociągnięty do Chartum. Czytałem opowieści motocyklowe sprzed kilku lat temu i trzeba przyznać, że ta droga, kiedy była jeszcze szutrem, mogła srodze dać w kość. Wadi Halfa to już nie wieś, ale do miasta też jej daleko.





Tak jak w Abri w południe ruch zamiera i dopiero po 18 coś się zaczyna dziać. Siedliśmy sobie w herbaciarni, żeby czegoś się napić, a trzeba przyznać, że leję w siebie wody ile mogę i cały czas brakuje mi wilgoci. Panie w herbaciarni były wyraźnie nami rozbawione. Może dlatego, że zamówiliśmy już trzecią herbatę z rzędu? Albo uznały, że biali to ''takie rozrywkowe chłopaki''? Jedna z nich była czymś wyraźnie przejęta i koniecznie chciała pokazać co robi. Na ziemi miała ustawiony powiedzmy, że dużych rozmiarów kielich. W kielichu jakiś czarny proszek i waliła w to moździerzem. Podszedłem i doleciał do mnie znany zapach. Kawa, rozdrabniana w dość tradycyjnym młynku do kawy. Jak ja dawno nie piłem naturalnej kawy? Oczywiście zamówiłem natychmiast. Pycha. Idealny smak. Ani za kwaśna, ani za gorzka. W sam raz.



Tylko pić, pić mi się chciało. Na pobliskim rynku zaczęło się już handlowe życie. Różne rzeczy można kupić. Od TV przez wentylatory do chińskich klapków. Mój wzrok skierował się jednak ku jednemu tylko miejscu. Soki! Świeże owoce mango, trochę lodu, woda, blender to jest to! Że lód nie wiadomo z jakiej wody i sama woda do soku też? Robię optymistyczne założenie, że skoro punkt działa, a mistrz od soków jest tutaj, a nie na środku pustyni zakopany po głowę w piachu, to chyba będzie ok. Ewentualnie stoperan pójdzie do użytku wewnętrznego.

Umm...gul, gul, gul...wyśmienite! Jutro też poproszę o to samo. Tylko razy dwa.



Najechane 170km

Abri - Wadi Halfa

Temp. do 35st.C z rana,  ale w południe 44st.C


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz