niedziela, 7 lipca 2013

17. Iran - Esfachan perła z przewodnika...



Jednak samodzielnie nie uzupełnię bloga. Zablokowany jest Facebook, Blogspot i wiele innych witryn. Niestety. Cenzura obyczajowa i światopoglądowa działa i nie jest to fajne. Za to działa gmail i za jego pośrednictwem wysłałem maila z relacją z wyprawy do Kacpiego, a on zrobił resztę.

Zwiedzaliśmy dzisiaj Esfachan i to, co warto tu zobaczyć. Na początku był Plac Imama Chomeiniego i Meczet Imama. I cóż? Po co mi było jechać do Buchary i Samarkandy? Sam sobie krzywdę zrobiłem. Niestety tutejszy meczet nie dorównuje temu, co jest w Uzbekistanie. Sam plac też jakoś nie zabija swoim urokiem. Przez jego środek zasuwa morze samochodów i motorynek nazywanych tutaj motocyklami. Generalnie jest ok, ale d... nie urywa. Esfachan jest reklamowany, jako perła Iranu, że ojjjjojjjojjj! Jak dla mnie. Słabo. Aczkolwiek sam Meczet Imama ma bardzo ciekawą ciekawostkę w sobie. Jest bardzo misternie skonstruowany pod względem akustyki. Stojąc pośrodku głównej sali modlitewnej, w centralnym miejscu pod kopułą, można zabawiać się klaskaniem, tupaniem lub nawet śpiewem, a dźwięki są niesamowicie wzmacniane dzięki właśnie całej konstrukcji sali. Śpiew sobie odpuściłem, ale klaskanie było super.

Weszliśmy na bazar i za moment pojawił się jakiś młodzieniec z propozycją prezentacji dywanów w miejscu o nazwie ''Flying Carpets''. Ok. Poszliśmy od razu mówiąc, że nic nie kupimy, ponieważ jedziemy na motkach. Odbył się pokaz składający się z herbaty, opowieści o wyższości dywanów perskich nad tureckimi i prezentacji samych dywanów. Kolory i mozaiki nie w moim stylu. A jak już wychodziliśmy Pan Sprzedawca był wyraźnie zniesmaczony. A sam bazar, jak to bazar. Królują pamiątki dla turystów. Trochę rękodzieła, trochę ciekawostek, trochę tandety. Tutaj też ''mistrz'' rękodzieła, w co drugim sklepie stuka młotkiem w blachę ''tworząc'' nowe dzieło. Bajer to mają oni opanowany jak trzeba.

Tak było do południa. Potem przerwa. Lunch. Drzemka w pokoju, bo temperatury ponad 40 st. i nie ma sensu gdziekolwiek wychodzić.

A po drzemce wdaliśmy się jeszcze w pogaduchy z przedstawicielami różnych nacji. Są tu: parka Australijczyków, Szwajcarzy, Japończycy i a jakże inaczej Polacy. Po kilku latach podróży w różne miejsca stwierdzam, że przedstawiciele naszego narodu są w czołówce światowej wśród zwiedzających świat na własną rękę. O tym wcześniej nie wspominałem, a spotkaliśmy też Polaków w Armenii, w jakiejś miejscowości, której nazwy nie pomnę.

Zmierzchało już i zrobiliśmy nawrót w stronę Bazaru i Placu Imama Chomeiniego. Zrobiło się jakoś inaczej. Ojoj! Fajne, fajne, robi wrażenie. A chodzi o następującą historię. Zrobiło się ciemno i cały plac, włącznie z otaczającym go Bazarem, meczetami zostały podświetlone. Dodatkowo na samym środku tryskała woda z fontanny dając przyjemny, chłodny powiew. A na całym placu w różnych miejscach rozsiadły się jak na majówce wielopokoleniowe rodziny. Przyjemnie było na nich popatrzeć. I nie było wcale tak, że walili czołem w ziemię w pokłonie przed Allachem. Rzekłbym, atmosfera piknikowa. Absolutnie świetny klimat. I teraz zacząłem rozumieć, o co tu chodzi. Zabytki może nie zabijają, ale cała otoczka, atmosfera i klimat są niespotykane. Fantastyczne zjawisko. Zmieniam zdanie Esfachan, szczególnie wieczorem, jest super!

Jeszcze tylko na chwilę wpadliśmy na Bazar w poszukiwaniu jakichś sensownych suvenirów. Pierwszy, drugi sklepik i trzeci okazał się ciekawy. Trochę wszedłem w pogawędkę z właścicielem i okazało się, że sprzedaje swoje wyroby do Polski. W Krakowie, w okolicach Wawelu znajduje się ''Galeria Perska'' i tam można kupić jego wyroby. Jak się pojawię w PL i w Krakowie to z pewnością odnajdę to miejsce.


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz