|
fot.Mirek Smoczyński |
|
fot.Mirek Smoczyński |
|
fot.Mirek Smoczyński |
Dzień 15 – 18 lipca 2011:
Już jesteśmy w drodze w kierunku na prom Kavkaz-Kerc Ukraina (jeździec + moto ok. 500 Ru). Obie granice jakość sprawnie poszły. Przed wjazdem na nasz prom obserwuję co robią wysiadający z niego pasażerowie. Wszyscy piesi rozpoczęli sprint tak jak stali, z torbami, bagażami i z czym tam wysiedli. Pytam pogranicznika: „Co się stało?”. Alarm bombowy czy co? A on chwilę popatrzył na mnie i rzekł: „Eto Rossija”. Każdy chciał być pierwszy przy okienku paszportowym. Nasłuchałem się jakichś niestworzonych historii o tym jak to jest ciężko i pewnie jest, ale nie tutaj. Oczywiście swoje trzeba odczekać, ale się da. I tak oto pożegnałem się z Rosją i wjechałem na Krym. Tuż za granicą, w pierwszej wsi, rozbijam namiot i już się cieszę na dalszą jazdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz