środa, 4 lipca 2012

12. Tadżykistan - fajne ludziska!


Dzień 12, 04.07
Rano płacę rachunek. ''Za to nie płacisz, za to też nie...bo byłeś moim gościem''. Aż mi głupio. 


fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek
Trochę później niż zwykle ruszam. Jakiś taki nijaki jestem. Kieruję się na Duszanbe tylko jakoś nawigacja wariuje i za nic nie chce ze mną się dogadać. Mam jeszcze mapy i jak by co to dopytam lokalesów. Następny dzień w siodle. Droga do Duszanbe z mapy wydaje się łatwa i nudna. Mam nadzieję, że będzie chociaż szybko.

fot. Rafał Mysiorek

Jadę sobie jadę. Dwa pasy. Autobana. W pewnym momencie widzę, że wszyscy walą szutrem pod górę. Co jest do faka? Autostrada przecież w lewo. Dzieciaki machają coś tam rączętami. Aha! Coś mi w głowie świta. Tunel jest zamknięty. Czytałem gdzieś o tym. Podobno można jakąś lewiznę zrobić i da się tam przejechać. Ja wybieram jednak wersję dla twardzieli. Zrobił się lekki off i wreszcie coś się dzieje. Droga biegnie przez góry. W pewnym momencie osiąga ponad 3600 m.n.p.m. Maszyna ma jakby mniejszą moc, ale idzie pewnie. Heja do przodu i pod górę! Tylko te samochody jadące z przodu jakoś się ślimaczą i muszę czasami zwolnić. Fajna jazda choć męcząca. I wiem też o co chodziło nawigacji. Już mi się nie chce spać. Jedzie się dobrze. Winkle, góry. To jest to!



fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek
Po 30 km zjechałem złachany na asfalt i robię pit-stop w pobliskim barze. Muszę się jakoś zresetować i na chwilę wyłączyć. ''Welkjome to...'' siedzę jak Forres Gump na ławeczce, a tylko ludzie obok mnie się wymieniają. Jeden odchodzi i za moment następny zajmuje miejsce. Bardzo kontaktowy i gościnny naród. Szef knajpy tak się zaprzyjaźnił, że kasy ode mnie nie wziął. Byłem jego gościem.
Przejeżdżam też przez kilka bramek, bo droga do Duszanbe jest płatna. Nie muszę nic mówić. Ochrona robi mi miejsce i ''bokiem, bokiem...''. Bardzo gościnny naród. 
Po tym obiedzie jazda stała się straszną męką. Tak spać mi nie dali, a tutaj nie ma, gdzie się zatrzymać. Na lewo skały, na prawo to samo i jeszcze lampa centralnie na mnie. O rany! Jakiś ratunek poproszę. Mówisz i masz. Wjechałem do tunelu, który miał drogę taką jak pisałem wcześniej, tylko, że było ciemno, a dziury zalane były wodą. Dostałem strzał adrenaliny taki, że od razu zmęczenie mi przeszło. Jechałem w napięciu non stop. Nie uchroniło mnie to od kilkukrotnego wrypania w dziury do połowy koła. Najgorzej było jak w takiej dziurze zgasł mi silnik. Kurcze, odpalić ze sprzęgła nie chce. Myślę sobie wyłączę bieg, ale nie mogę, bo prawą nogę mam zanurzoną po kolano w wodzie i oparcia ciągle brak. Jakoś się schylam i ręką wrzucam na ''luz''. Brum....uff, odpala. Tylko, że teraz z kolei nie mogę włączyć biegu. Jakoś rozbujałem moto, że udało mi się go przetoczyć o może pół metra. Jest wreszcie oparcie dla prawej nogi. Jedynka i jazda dalej. Opuszczam ten tunel do piekła.

Przejechane 470 km
Buston - Obigarm

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

3 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem takich wypraw i z jednej strony wam zazdroszczę widoków, ale z drugiej nie każdy na takie warunki by się nadawał. Ja na pewno przed takim wyjazdem zaopatrzyłabym się w dobre ubezpieczenie. Tym bardziej, że poprzez kalkulator turystyczny https://kioskpolis.pl/kalkulator-turystyczny/ można znaleźć naprawdę fajne i tanie polisy ubezpieczeniowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja miałem ostatnio lecieć w te miejsce ale odwołali nam lot, na szczęście dostaliśmy odszkodowanie. Jak ktoś jest zainteresowany tym tematem to polecam ten artykuł https://rankomat.pl/turystyka/lot-odwolany-lub-opozniony-zobacz-co-zapewni-ubezpieczenie, który został napisany przez ekspertów największej porównywarki ubezpieczeń w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Swojsko! widziałam jazdę rowerem, a jak wygląda kwestia auta? Można nib wyjechać w trasę? Jeśli tak to lepiej ubezpieczonym! https://ubezpieczamy-auto.pl/

    OdpowiedzUsuń