poniedziałek, 1 lipca 2013

11. Gruzja – trzeba się streszczać



Sprawa robi się poważna. Wystartowaliśmy o 08.30, czyli jak na nasze standardy wcześnie. Odpowiedzialność obywatelska na 6+. A może to mój pressing na czas? Iran czeka. Do 04 lipca musimy się pojawić na granicy.

Z Kutaisi jest dość blisko do Gori. Zdjęcie z pomnikiem Stalina? Czemu nie? Robimy wjazd do miasta. Szukamy, szukamy i nic. Zapytany lokales szybko nas wyprostował. Pomnika już nie ma. Zostało tylko Muzeum Stalina. Czytałem na forum, że jest słabe, ale skoro już tu jestem to można spróbować.

Finalnie, jak dla mnie, całkiem good. Są tam przeróżne eksponaty i pamiątki związane z jego ''twórczością''. Całkiem ciekawy jest też liczący 200 lat dom, w którym ten ''wielki człowiek'' wychowywał się i dorastał. Chałupina jest dość uboga. Wódz z ojcem i matką mieszkali w pokoju o wielkości może 16 m.kw. Nie dziwi, zatem, że później pragnął przestrzeni.

Ciekawy jest też wagon kolejowy, którym ''Wódz'' przemieszczał się po kraju. Waży 80 ton, bo jest opancerzony i zabezpieczony na wypadek deszczu, gradu, wichury, kurzu i promieniowania ultrafioletowego oraz przypadkowego strzału z armaty. W środku raczej skromny, ale ciekawy.  Całość, wyposażenie, sprzęty, łóżka, fotele itp. są przygotowane na raczej umiarkowanie rosłego człowieka. Nic, trzeba jechać dalej.  Ciekawe ile wzrostu miał Stalin?

Kolejny przystanek to Mtscheta - Sweti Cchoweli Cathedral. Droga jest spoko. Od Gori można gonić autostradą. Kiedy byłem tu dwa lata wcześniej ze Smokiem to pomyślałem sobie: ''Może jeszcze kiedyś ty wrócę''? I co? Wróciłem. Super! Lubię to miejsce. Katedra została wybudowana w XI chyba wieku. W tych murach widać odciśnięte setki lat. W tym czasie w kraju Słowian o nazwie Polska lub też ''Lachystan'' właśnie ścięto następne drzewo na budowę siedliska. A cóż ja widzę? ''Turystyk'' i ''Cruiser''. Nasi tu są?

W tym roku Gruzja dla mnie była krótka z dwóch powodów: kłopoty w Abchazji i ciśnienie na wjazd do Iranu. Aczkolwiek widzę jak przez dwa lata, od mojego pierwszego przyjazdu, kraj się zmienia. Kiedyś pachniało tu jakąś egzotyką. Teraz większe miasta niczym nie różnią się od europejskich. W centrum robi się drogo. Jest parcie na cięcie turystów z kasy. Kelner zaczyna Cię olewać. Słabo! Prowincja jest jeszcze w miarę. Tam można spotkać gruzińską duszę, ale w rejonach przygranicznych, takich jak np. Kazbegi powstaje coraz mocniejsza baza nastawiona na turystów. Komercja i macDonaldyzacja się rozszerza.

Przejście graniczne z Armenią poszło bardzo sprawnie i rozpoczął się właśnie nowy rozdział podróży. Złapaliśmy za granicą tani hotel (20 zł na głowę) i w ramach eksploracji zapytałem, czy być może mają tu ''domasznoje'' wino? Mieli. Aha...to poprosimy...?  











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz