Temat dla mnie zupełnie nowy, nieznany wręcz i tajemny. A skoro czegoś nie znamy to bywa, że budzi co najmniej niepokój. Tak właśnie było ze mną. Jakoś tak jestem skonstruowany, że dopóki czegoś nie zrozumiem, to czasami trudno mi się w tym wszystkim odnaleźć. Temat niby prosty, zawierający się w kilku punktach:
1. Zapakowanie motocykla
2. Nadanie do wysyłki
3. Odbiór w RPA
Z tą różnicą tylko, że to nie wysyłka listem poleconym fotki motocykla podrasowanego w ''fotosklepie'', a jednak kawał żelaza, który ma być gotowy do odbioru w jednym kawałku.
Idąc zatem po kolei - zapakowanie motocykla do skrzyni, skrzyni, której nie ma tylko trzeba sobie zrobić. Hmm... Stolarka i tego typu prace to jakoś nie była nigdy moja pasja, ale...sorry, do roboty. Ważna informacja! Skrzynia nie może być dłuższa niż 240cm. A to dlatego, że kontener taką właśnie ma szerokość i byłby kłopot w sprawnym zapakowaniu. Miara, długość BM-ki 225cm. Uff, da się! I tak najważniejszy jest precyzyjny plan. Tak też zrobiłem. Zacząłem od bardzo, bardzo technicznego rysunku, który dawał pogląd na to, jak skrzynia ma wyglądać i co będzie potrzebne do jej zbudowania.
Potem to już ''łatwizna'': jadę do ''baumarketu'', przycinają co trzeba, pakuję na auto, przywożę i potem wszystko skręcam. Oj, gdybyż tak życie było zawsze takie proste! W baumarkecie oczywiście przycięli mi wszystko tak jak chciałem. Jak to zobaczyłem to...jednak zamówiłem transport, bo do bagażnika się nie zmieściło. Nie zabiło to jednak we mnie entuzjazmu. Kilka dni później byłem ponownie gotów. Miałem co trzeba: wkrętarkę, odpowiednie końcówki, wkręty i browar. Nie mogło się nie udać! Ale jednak jakoś nie szło tak, jak sobie to wyobrażałem. Coś wkręty nie chciały się wkręcać. Wkrętarka straciła moc, a końcówki były totalnie zjechane. Już wiedziałem, że w tym dniu nie skończę tego, co zaplanowałem. I tak sobie siedziałem trochę zasmucony. Po pewnym czasie pojawił się Piotrek, co dużo wie. Popatrzył trochę z politowaniem na moje wyczyny i skomentował krótko, aczkolwiek, jak się później okazało trafnie: ''Zanim wkręcisz, nawierć. Inaczej ...''. No właśnie, stanie się to co się już stało. Nie było zatem innej opcji. Jazda do sklepu po wiertła, powrót i jazda jeszcze raz. I teraz to jest to. Działa! Przy okazji dokupiłem jeszcze pasy mocujące moto i ... jak by to nazwać, odpowiednie mocowania pasów do podłogi skrzyni. Nawet zgrabnie to wyszło.
I kiedy myślałem, że temat jest już zamknięty, okazało się, że łatwo nie jest. Fumigacja. Tak brzmiało nowe wyzwanie. Inaczej mówiąc namoczenie drewna w magicznym, kolorowym płynie i certyfikat, że drewno skrzyni jest wolne od robactwa wszelakiego. U mnie chodziło konkretnie o palety, na których będzie stała skrzynia. Koszty fumigacji to jeden temat, ale gorsze dla mnie było to, że gdzieś z tym wszystkim trzeba jechać, transportować, czekać. Brrr...zadyma i komplikacje. Oj, nie lubię! Ale znowu okazało się, że jest na to sposób. Są palety z odpowiednimi znakami, w wolnym tłumaczeniu, informującymi o tym, że ''robaków brak'' i dość łatwo można je nabyć za niewielką kwotę. I w ten oto sposób, spełniając ostatni warunek, zakończyła się moja przygoda z budową skrzyni.
Zasłużyłem na nową sprawność harcerską: ''Motoskrzyniokonstruktoriskładacz''. Tak, taka sprawność mi się należy. Po takiej robocie browar smakuje inaczej. Zrobiłem też przymiarkę motka. Gra wszystko!
Nadanie wysyłki też nie było specjalnie trudne. Zajęła się tym firma C.Hartwig http://www.chg.pl/. Dostałem namiary i kontakt do człowieka, co temat znał. Przesłałem dokumenty (CPD), uzgodniłem szczegóły dostawy, zamówiłem kuriera (CAT Logistic) z Wa-wy do Gdyni i poszło. No prawie. Dostałem sugestię od Ziggyiego, żeby odprawić motki w Wa-wie. Pojechałem nawet do UC, żeby powiedzieć o co mi chodzi. Zrobili dziwne miny tylko, bo nie bardzo wiedzieli czego ja chcę. Zadzwoniłem na infolinię z tą samą sprawą. Nic nowego. Zadzwoniłem do C.Hartwig i ostatecznie puściłem skrzynię z motkiem kurierem bez odprawy. Jeśli okaże się, że z jakiegoś powodu celnicy polscy będą chcieli zajrzeć do środka, to się tym jakoś zajmę. Póki co, nie będę sobie tym głowy zaśmiecał. Ziggy pojechał osobiście, z przyczepką do Gdyni.
A po jakimś czasie...Jednak dobrze, że wysłałem motka kurierem. C.Hartwig wpakował skrzynię na statek i nie było potrzeby, żebym tracił czas na jazdę do Gdyni.
A po jakimś czasie...Jednak dobrze, że wysłałem motka kurierem. C.Hartwig wpakował skrzynię na statek i nie było potrzeby, żebym tracił czas na jazdę do Gdyni.
A odbiór w Cape Town to już inna kwestia. Mam nadzieję tylko, że w skrzyni będzie moto, a nie kosiarka do trawy. Byłoby słabo. Ziggy wysłał papiery do agenta w Cape Town, którego znał już wcześniej. Teraz wszystko w jego rękach. Tzn. wydobycie motka z portu, wykonanie ćwiczeń z celnikami, przygotowanie skrzyń i zawartości dla nas, do odbioru.
Dnia 09.07.2014 przeszedł mail od naszego agenta w Cape Town:
''Hi,
Yes, all has gone well.
The inspections completed no problem and I have the stamped Carnet's back on my desk.
We have collected the first crate and have returned for the 2nd crate as our truck was full with other goods.
The 2nd bike has just arrived at our store now 5.45pm - so all is ready for you.
Please remind me, when will you arrive to collect the bikes?
Regards,
Adrian''
I cóż mi na tę okoliczność rzec? ''A niech się samo podzieje...?!''. Chyba jednak już się podziało!
A kiedy ruszacie?
OdpowiedzUsuńPzdr.
W.
Jutro. 17 lipca :-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Trzymam kciuki i czekam na pierwsze relacje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wołek