17 lipca
Jak zwykle, wydawało mi się, że wszystkie tematy mam domknięte. Niestety zawsze jest coś do zrobienia. Tym razem była to przeprawa z Pocztą Polską. Długo by o tym pisać. Najogólniej przesyłka, na którą czekałem w systemie widniała jako odebrana, a w realiach odebrana nie była. Zawracanie głowy tylko i niepotrzebna napinka przed startem. Na szczęście jakoś udało mi się temat ogarnąć.
Wybiła godzina 12.00 i był to najwyższy czas, żeby się zbierać. Pożegnania są zawsze trudne. Od lat nic się nie zmieniło. Do tego dochodzi jeszcze niepokój. Tylko w sumie przed czym? Afryka? Co może się wydarzyć? Bezpiecznie? Sprzęt, czy wytrzyma? Trudno powiedzieć. Może chodzi o wszystko po trochu. Jednak co jakiś czas rozum zwycięża: ''A niech się samo podzieje...''. Chyba nie ma większego sensu, żeby się jakoś specjalnie nakręcać.
O 14.00 wystartowaliśmy do Frankfurtu. Potem kilka godzin w oczekiwaniu na następny samolot. Tym razem Air Namibia do Windhoek. Hmm...Air Namibia? Co to może być? Latałem w swoim życiu wiele razy i różnymi liniami, ale takimi jeszcze nie.
Teraz piszę z Windhoek, co oznacza, że dolecieliśmy w jednym kawałku, ale przyznać to muszę, że Air Namibia jest spoko. Przewyższa jakością niektóre z europejskich linii. Dzieje się tak pewnie za sprawą Niemców, którzy chętnie okupują ten kraj. Wakacyjnie, żeby nie było.
Za godzinę następny samolot. Cape Town tym razem.
Jest 05.30 rano, 2 stopnie, ziiiimmmnnnoooo!!! Witaj gorąca Afryko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz