sobota, 19 lipca 2014

1. Godzina W już dawno wybiła. Czas się ruszyć do Cape Town

17 lipca

Jak zwykle, wydawało mi się, że wszystkie tematy mam domknięte. Niestety zawsze jest coś do zrobienia. Tym razem była to przeprawa z Pocztą Polską. Długo by o tym pisać. Najogólniej przesyłka, na którą czekałem w systemie widniała jako odebrana, a w realiach odebrana nie była. Zawracanie głowy tylko i niepotrzebna napinka przed startem. Na szczęście jakoś udało mi się temat ogarnąć. 

Wybiła godzina 12.00 i był to najwyższy czas, żeby się zbierać. Pożegnania są zawsze trudne. Od lat nic się nie zmieniło. Do tego dochodzi jeszcze niepokój. Tylko w sumie przed czym? Afryka? Co może się wydarzyć? Bezpiecznie? Sprzęt, czy wytrzyma? Trudno powiedzieć. Może chodzi o wszystko po trochu. Jednak co jakiś czas rozum zwycięża: ''A niech się samo podzieje...''. Chyba nie ma większego sensu, żeby się jakoś specjalnie nakręcać.

O 14.00 wystartowaliśmy do Frankfurtu. Potem kilka godzin w oczekiwaniu na następny samolot. Tym razem Air Namibia do Windhoek. Hmm...Air Namibia? Co to może być? Latałem w swoim życiu wiele razy i różnymi liniami, ale takimi jeszcze nie. 







Teraz piszę z Windhoek, co oznacza, że dolecieliśmy w jednym kawałku, ale przyznać to muszę, że Air Namibia jest spoko. Przewyższa jakością niektóre z europejskich linii. Dzieje się tak pewnie za sprawą Niemców, którzy chętnie okupują ten kraj. Wakacyjnie, żeby nie było.



Za godzinę następny samolot. Cape Town tym razem.

Jest 05.30 rano, 2 stopnie, ziiiimmmnnnoooo!!! Witaj gorąca Afryko!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz