poniedziałek, 28 lipca 2014

11. Zambia -powrót do szkoły

27 lipca

Jazda, jazda i jazda...tak cały dzień. Oswoiłem się z krajobrazem afrykańskich dróg i uliczny chaos już mnie nie zaskakuje. Zacząłem wręcz dostrzegać swego rodzaju logikę w tym całym zamieszaniu. Nie dziwią mnie już piesi z tobołkami wychodzący nie wiadomo skąd, rowery zapakowane we wszelakie dobra zmierzające wraz z ich kierowcami w sobie tylko znanym kierunku, czy też pobocza mniejszych i większych miast, gdzie toczy się w harmidrze przydrożny handel. Normalka. Byliśmy w drodze do Luangwa National Park.




Tym razem obiecaliśmy sobie, że nie ma mowy o jeździe po zmroku i od piątej zaczynamy szukać miejscówki do spania. Tak też się stało. Zaczęliśmy się rozglądać za czymś, co przypominałoby jakąkolwiek noclegownię. Czas mijał i nic. Wreszcie Ziggy wypatrzył bardzo klimatyczną przestrzeń. Małe jezioro, domek tuż przy nim. Jak z obrazka. I nawet miejsce się znalazło. Co prawda w pokoju nie było absolutnie nic. Nic oznacza w tym przypadku dosłownie NIC, tylko klepisko, ale w naszej sytuacji była to i tak pełnia szczęścia. Postanowiliśmy podjechać do najbliższej wioski po wodę i skomponować jakąś strawę. Wioska hmm...trzy budynki na krzyż, sklep i miejscowy klub rozrywki, z którego dochodziły dźwięki muzyki i głosy rozbawionej gawiedzi. Nie wzbudzało to mojego zaufania. W sklepie było piwo, ale wody brak. 

Ziggy w tym czasie też oddał się poszukiwaniom wody i strawy przy ulicznym straganie. Miał więcej szczęścia, bo w jego ręku dostrzegłem cztery butelki z upragnionym płynem. Uratowani! I jeszcze do tego miła niespodzianka kulinarna. Tuż obok była szkoła i dostaliśmy wskazówkę, że tam pewnie będzie można coś zjeść. Zajechaliśmy więc na dziedziniec, żeby zasięgnąć języka. Chyba mieliśmy szczęście, bo po chwili pojawiła się siła wyższa w postaci dyrektora i zaczęliśmy pogadankę. Szkoła typu ''boarding'', czyli miała własny ''internat''. Osobne budynki dla dziewcząt i chłopców. Część z przebywających tu dzieciaków nie miała rodzin, zatem ci wszyscy ludzie dookoła to w zasadzie cała ich najbliżsi. Miałem wrażenie, że wszyscy są ''wyważeni'', zachowują się bardzo poprawnie w lekkim dystansie do nas. Normalnie, na ulicy wystarczyła chwila i robiło się małe zbiegowisko. Tutaj jakoś nie. Tym razem trochę niefajnie, bo miałem nadzieję na jakieś foty. Po siódmej zaczęła się indywidualna nauka w dużej sali i dzieciaki jakoś tak same z siebie tu przyszły. Zaskoczyło mnie to na poważnie. Skąd u nich taka dyscyplina? Nie widziałem i nie słyszałem, żeby ktokolwiek uderzał w dzwony nawołujące do nauki. Nasz Pan Dyrektor, dusza człowiek oznajmił też, że do szkoły przyjeżdża nawet ksiądz z Lusaki. Polak okazało się. Nie będzie nam dane się spotkać. Szkoda.

Dla nas znalazł się talerz potrawy z soi i ''czegosia''. Jakaś papka przypominająca kaszę manną zalaną wrzątkiem z odrobiną utwardzacza. Nie ważne czy i jak smakowało. Ważne, że w ogóle było. Zapchałem się ze smakiem. 

Nieoczekiwanie też załapaliśmy się na nocleg. Początkowa wersja - rozłożymy maty na stołach. Finalnie, niezawodny Dyrektor zorganizował dla nas materace. Jeszcze tylko prysznic pod stojącą pośrodku podwórza pompą i można iść spać.


















Ciarrry! Bywałem w swoim życiu na wielu koncertach muzycznych. Są takie, których się nie zapomina, gdzie każdy dźwięk, każda nuta unosząca się w przestrzeni wokół ciebie sprawia, że czujesz ciarrry przetaczające się po plecach. Tutaj, w pewnym momencie, słychać było w ciemności śpiew dziewcząt i brzmiało to, że...ciarry! Rewelacja! A one tak po prostu sobie zasiadły na schodach i śpiewały. Chóry ćwiczą takie frazy latami, a tu? Samo się toczy.

Już dawno zapadła ciemność. Spojrzałem w czarnoatramentowe niebo i miałem wrażenie, że wystarczy tylko wyciągnąć rękę, żeby dosięgnąć najbliższą z gwiazd. Były tak wyraziste i realne jak z obrazka. Byliśmy w ''One million star hotel''. 

Najechane 590km

Vic Falls - kawałek za Lusaka

Temperatura - do 30 stopni 


2 komentarze:

  1. Czad z tą szkołą... jakieś foty????
    pozdro Hiszpan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bym się skusiła na ten hotel pod gwiazdami
      Aga
      P.S. Ja też czekam na zdjęcia

      Usuń