Dzień 9, 01.07:
Jak zwykle zrywamy się o 5 rano. Raz, żeby sprawnie
dojechać tym razem do Buchary. Dwa, żeby zmniejszyć ilość jazdy z temperaturze
ponad 40 stopni. Do przejechania 430km, więc na 11 powinniśmy być na miejscu.
Plan jest prosty i łatwy do zrealizowania.
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
Ktoś kiedyś powiedział: ''Chcesz rozśmieszyć Pana
Boga, opowiedz mu o swoich planach''. Skąd wiedział? Teraz jest 13.00, a my
ujechaliśmy może lekko ponad połowę trasy. Powód? Wjazd na odcinek ponad 100
km, który ktoś ośmielił się nazwać drogą.
Najpierw przejechało tędy stado czołgów (i to już znam
z poprzedniego odcinka), potem droga została obrzucona granatami, a na koniec
zostały odpalone miny przeciwpiechotne. Jazda wyglądała mniej więcej tak: dwa
metry asfaltu, ''prawy ciąć'', tzn. ratuj się, minięcie dziury głębokości pół
koła, ''test łosia'' na mniejszych wyrwach, prosty odcinek asfaltu, a tak
naprawdę wystających ostrych kamieni, ostro po heblach przed dziurą, a
właściwie rowem biegnącym w poprzek drogi, wjazd w rów i przetarcie podnóżków,
jazda po kilku hopkach/nasypach w jednym ciągu, wybicie motka w górę i
lot z lądowaniem nurkującym na przednie koło, maszyna ledwo opanowana, skok
adrenaliny, zmniejszenie szybkości, głębokie oddechy, lekkie przyspieszenie,
ominięcie następnej dziury, drugiej, trzeciej, a czwartej już nie, bo nie ma
jak, otarcie podnóżków, strata lusterka, było klejone wcześniej, od wibracji
odpadło. I tak przez około 100 km.
Nie wiem jak moto znosi to wszystko. Na razie
większych strat brak.
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
Ja potrzebuję odpoczynku. Na szczęście po środku
pustyni stoi bar (pierwszy bar, jakieś 160-180 km jadąc od Xiva), a w nim
świeża ryba. Pustynia, świeża ryba? Właśnie, że tak. Dopiero teraz zauważyłem,
że kilkadziesiąt metrów za barem jest jezioro. Niezłe jajo! Chłopaki przy barze
mają mały, betonowy basen i w nim trzymają złowione ryby. Na powierzchni basenu
widać przemieszczające się plastikowe butelki wskazujące miejsce, w którym są
ryby. Co łączy ryby z plastikowymi butlami? Ano sznurek. Niezły patent.
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
Ryba pyszna. Nazwa dziwna - ''Zimnaja Gałowa''.
Cokolwiek to znaczy. A Piotr, fachman od zwierzyny mówi, że to sum. Zrobiony
świetnie. Pycha! A po sumie realizuję moją nową specjalizację, czyli drzemka
10-15 min. W PL w życiu bym tak nie potrafił, a tutaj przykładam głowę do
czegokolwiek i zapadam w półsen. Po 15 min. jadę dalej z nową energią. Nie
sądziłem, że takiego czegoś można się nauczyć.
Zatem ruszamy dalej. Na szczęście temperatura spadła z
45 do 41 stopni (nie ma tu błędu). Od razu czuję ulgę. Jak tylko robi się
powyżej 36,6 to się chłodzę. Czyli zapinam wszystkie suwaki w kurtce i szybę od
kasku też. Dziwne jakieś? Temperatura ciała jest niższa w tym momencie od
temperatury powietrza (45!!!), zatem powietrze parzy. Do tego jeszcze ryzyko
odwodnienia itd. Fajnie co?
W międzyczasie zabrakło nam jednak paliwa. Czasami ratunek można znaleźć w przydrożnych "kafe". Właściciele mają zawsze jakiś zapas na zbyciu.
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
Generalnie jesteśmy już w Bucharze i nawadniam
organizm. Już szóste piwo i nic. Leję jak w spróchniałą sosnę (ulubiony tekst
Mirasa).
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
Pierwsze wrażenie z Buchary? E... tam. Japończycy.
Nuda. Xiva, to jest to. Łazimy bez sensu. Do momentu, jak wszedłem w dyskusję z
miejscowym lokalesem. ''Czietyrie tankisty i sabaka ja znaju''. Będzie dobrze.
Żarty, żarty, śmiech i już prowadzi nas bocznymi uliczkami do miejsc mniej
uczęszczanych przez turystów. Uliczki Buchary może nie są wzorem idealnie
płaskich powierzchni, ale czystość pierwsza klasa. Żadnych niespodziewanych
zapachów czy czegoś tam. Rewelacja! Piękne miejsca. Zaczyna mi się tu podobać
coraz bardziej.
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
Wieczorem jeszcze delikatny POM i wracałem po aparat i
kamerę. W restauracji, przy stawie impra. DJ coś tam zapodaje po swojemu, a
towarzystwo bawi się w najlepsze. Takiego układu kroków nie widziałem. Muza
przyśpiesza z taktu ma takt, a garstka ludzi wpada w ostry dance. Tu jest
przecież islam. Jakoś nie widzę kobiet ''nin-ja''. Wręcz są śmielsze niż
faceci. Do tego okoliczności przyrody są super. Podświetlane fontanny, światła
robią fajowy klimat.
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
|
fot. Rafał Mysiorek |
Dzisiaj finał Euro 2012. Jestem gotów! ''Polska,
biało-czer...!!!''. Oj, sorki! Zapędziłem się trochę. Ale i tak będę oglądał.
Przejechane 430 km
Xiva - Buchara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz