piątek, 22 sierpnia 2014

38. "Co tu sam tak bede siedzial"? - Egipt

23 sierpnia

No właśnie. "Co tu sam tak będę siedział"? Pięć dni w Aswan? Zbzikuję. Potrzebuję dystansu do tego co się dzieje. Dystansu na przykład 900 kilometrów.
Zupełnie przypadkowo i niespodziewanie okazało się, że tych 900km jest akurat do Kairu. Słyszałem i oglądałem w telewizji, że to dość duże miasto. Nie lubię dużych miast. Z wyłączeniem Istambułu oczywiście.

Trochę się męczyłem z decyzją. Jechać, nie jechać...? Daleko jednak. W pewnym momencie po prostu wstałem i wyszedłem z hotelu w poszukiwaniu transportu. Opcja pierwsza - autobus nocny. Łatwo mogłem kupić bilet z kasy ustawionej pod palmą lub drugiej, kilka kroków dalej. Kasa? Stolik, krzesło i mistrz ceremonii z zeszytem i długopisem. Nie zaobserwowałem kasy fiskalnej.

Inna wersja - pociąg. I takie rozwiązanie było mi najbliższe po doświadczeniu jazdy nocnej busem. Tylko, że biletów brak. A wszystkiemu winny jest system. Bilety na pociąg zamawia się z piętnastodniowym wyprzedzeniem. Na ten sam dzień kupić się nie da, co oznacza, że kwitnie handel biletami z drugiej ręki. Tylko odszedłem od kasy ze smutną miną i pojawili się ''ci'' co mają i wiedzą. Zaczęły się negocjacje. Ja, że w sumie, to autobus będzie lepszy. Oni, że siądźmy i napijmy się herbaty. Dopłaciłem 20 LE (8zł) do oryginału i bilet był mój. Pasowało!

Wróciłem jeszcze tylko po kilka rzeczy do hotelu i przed 20.00 zasiadłem w fotelu wagonu pierwszej klasy egipskiej. Tak, chciałem pierwszą klasą, ponieważ jechałem nocą i zamierzałem się wyspać, a ponadto dopłata w porównaniu do drugiej klasy to około 20zł. A jak ktoś szuka ''fajnego'' lokalnego pociągu to zapraszam do Indii. Przygody gwarantowane, no nie Sąsiad (o ile czyta bloga)?! 

Pierwsza klasa egipska, to w skrócie bardzo wygodne, szerokie fotele, rozkładane prawie do poziomu i wszystko ujeba..e, że aż się klei. W toalecie byłem dwa razy. Pierwszy i ostatni. I wcale nie brud był tu na topie. Spróbujcie ''poczuć'' ten klimat. Na zewnątrz 40st.C, a powietrze stoi bez ruchu. Tlen? Jaki tlen? I w takim klimacie spotkanie z toaletą powoduje, że można się udusić. A zapachy? Od tego się nie umiera, ale z braku powietrza, w szczególności O2 już tak. Sam metan. 

To było po lunchu, więc samo jedzenie nawet ok. Kurczak, ryż, bułka. Dało się zjeść.

''Ruszyła po szynach i ...ociężale'' i coś tam... Chodzi oto, że pociąg ruszył, a ja zgodnie z planem rozłożyłem fotel i do spania. Zatrzasnąłem powieki i...kuźwa alarm bombowy chyba! ''Yalla...lalla...srallla...balla!!!''. Dzisus! Co się dzieje? Było ich kilkoro. Cztery, może pięć osób i wyglądali jak...nowi pasażerowie. Luudzieee tuuu śpiąąą...! Kurcze tylko ja się oburzyłem. Reszta towarzystwa luz. I tak co stacja. To sobie pospałem. 

Świtało już i znowu: ''Yallla...srallla...ballla...GIZA''! Giza? To ja tam chcę. Ale skąd wiedzieli? Sprytni są jednak. I pytam, co z tą Gizą. A no to, że zaraz będzie taka stacja przed Kairem. Wziąłem przewodnik, pokazałem piramidy jednocześnie sylabizując: ''Py-ra-mids?...Yes?...No?''. YES! Pociąg właśnie się zatrzymał, złapałem torbę i stanąłem na peronie pod tablicą GIZA. 

Obok stacji roi się od busów i nawet nie musiałem się odzywać, bo od razu mnie wyłapali. ''Pyramids?'' Za chwilę już jechałem zobaczyć, co tam nowego u Sfinksa? Bus jest tani. Tylko 3LE, czyli jakieś 1,20zł.

Sprawnie znalazłem się w wśród piramid i w sąsiedztwie Sfinksa. Każde wejście dodatkowe jest ekstra płatne i kurcze nie można robić zdjęć. Wkurzające! Wybrałem sobie do zwiedzania środkową piramidę Khafre. Na wejściu musiałem oddać aparat i kamerę, eechh...! Wszedłem do środka piramidy i cóż...telefon z aparatem. W końcu zapłacone jest! Wszedłem głębiej, a tam, przy grobowcu sesja fotograficzna. Ten, co był tu ''watchman'en'' od pilnowania reguł, zrobił sobie punkt foto. Foto, jak z misiem w Zakopcu. Ja też chcę! Za drobną opłatą kilka fot na pamiątkę też sobie zrobiłem. A co!

Kilka razy byłem na nurkach w Egipcie i co jakiś czas myślałem sobie: ''A może by tak się ruszyć. Kair, Luksor może''? A tu zrządzenie losu samo pchnęło mnie do Gizy. I podobało mi się. Foty mam. Sfinksa też. Odhaczone. Tony Halik tu był i ja też.

Z Gizy do Kairu można się bardzo łatwo dostać. Znowu bus z hasłem ''metro'', a potem najzwyczajniej w świecie metro. Tak, jest tutaj. Aczkolwiek, muszę to przyznać spiąłem się i postanowiłem, że 80 groszy nie odpuszczę. Zatrzymałem na ulicy busa i pytam za ile do metra, a kierowca, że 5LE. Ja na to, że wiem, że 3 i nich nie robi jaj z białego. On, że pięć, Ja ''To spier...aj''. Ale miło, z uśmiechem na twarzy, żadnej awantury. Za kilka minut był następny bus i obyło się bez pozdrowień. A metro polecam! Bilet kosztuje 1LE (40gr.) i nie ma stref, czy czegoś tam. Szybko dojechałem w okolicę Muzeum Egipskiego i zacząłem szukać taniego noclegu.

15 minut i trafiłem na Freedomcairohostel. Bardzo przyjazne miejsce, choć spałem w pokoju wspólnym z pięcioma innymi osobami. Z drogiej strony? Nowe twarze, nowe znajomości i wesoły shisha wieczór.

Temp. 45st.C

Lunch box w....
....pociągu do Kairu. Jakoś trzeba się zdystansować!
 Ale to nie Kair, tylko wysiadka na stacji wcześniejszej w Giza.
Gdyż, przecież to w Giza oczekują na mnie od kilku tysięcy lat piramidy. To jestem już...



















Piramida, Giza i konie...Komentarz marny, ale oddający wiernie rzeczywistość.



















Jak zbudowana jest piramida? Pyta czytelnik. Właśnie tak, jak na zdjęciu. Z bloków kamiennych.




A czy zwiedzając można się spocić? Nie, jeśli zawiezie cię wielbłąd albo koń.
Takie coś...Bez większego znaczenia, ale nie ma na pocztówkach.



















Chyba śpi...
...i nie ma nosa.
 Sorry! Musiałem. Znak, ze wracam do cywilizacji. Nareszcie konkretne żarcie.
 Kair jest masakra zatłoczony, ale ma swój urok.
Moi nowi kumple. Zawiązuję przyjaźń (od lewej) egipsko-estońsko-argentyńsko-egipsko-polsko-ekwadorską (po drugiej stronie obiektywu)

P.S.
Jutro motocykle ładują się na barkę w Wadi Halfa. Wszystkie znaki wskazują, że przypłyną we wtorek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz