10 sierpnia
To było nieuniknione. Nie ma tak, że nie wjedziemy w obszar mocnych opadów. Z naszej miejscówki ujechaliśmy może 10km i spadły pierwsze krople deszczu na szybę kasku. Tych kilka kropel warto potraktować na poważnie, ponieważ po nich w kilkanaście sekund spada na ziemię fontanna wody. Tym razem byliśmy szybcy i zdążyliśmy w porę założyć nasze przeciwdeszczowe wdzianka. Przede mną krajobraz nie był specjalnie atrakcyjny. Ciężkie, nisko zawieszone deszczowe chmury. I tak do Addis Ababy
I znowu ''tik taki''! Poważną wadą jazdy w deszczu i to nawet we wdzianku przeciwdeszczowym jest to, że woda ściekająca na siedzenie motka, tam się zatrzymuje. A że zbiera się jej dużo to, w jakiś magiczny sposób przedostaje się do wewnątrz wdzianka, co skutkuje tym, że cały tyłek wraz z okolicami przednimi jest umiejscowiony w misce z wodą. Przy temperaturze 12st.C jest to mało przyjemne jednak. W przyszłości coś muszę z tym zrobić! Pampersy?
Za Addis trochę jakby przejaśniało i nieśmiało zaczęło przebijać się słońce. I tylko to, co widziałem z przodu trochę psuło mi pogodny nastrój. Ciemnogranatowosina ciężka chmura z widocznym, gęsto padającym deszczem. Spojrzałem na GPS. Może jakoś bokiem przejedziemy? I widzę, że przejedziemy...centralnie pod chmurą. ''Tik taki''!
Dawno nie czułem na sobie takiego deszczu. Twarde, prawie jak grad, grube krople napędzane dodatkowo przez kąśliwy wiatr. Waliły we mnie tak, że czułem je na całym ciele. A przecież byłem odziany w przeciwdeszczówkę i kurtkę z cordury.
Przejechaliśmy przez jedno z pasm górskich i słońce. Następne, powtórka z oberwania chmury. Następne i znowu słońce. Następne i słońce. Tak słońce! Radość! Wjechaliśmy w obszar tzw. ''Rowu Afrykańskiego''. Spojrzałem na dane z GPS'u. Wysokość ponad 3200m, a pode mną i dookoła widok na przepiękne zielone przestrzenie, góry i doliny. Wszystko wyglądało kojąco spokojnie. Zza delikatnych chmur przebijały się rozwarstwione smugi światła słonecznego. Jak z obrazka, który ksiądz daje czasami dzieciom chodząc ''po kolędzie''. Landszaft pierwsza klasa. Tylko, że ten jest obłędny i nic tylko stać i się wgapiać. Czy Etiopia, kolebka chrześcijaństwa i obraz, który sobie teraz podziwiam mógł być pierwowzorem wyobrażeń o raju? Oj, tak! Z pewnością!
A droga stała się nam bardziej przyjazna. Już nie było dziur tylko winkle i widoki. Świetna jazda! Oby tak dalej! Cały czas gonimy prom.
Najechane 650km
Awasa - Desse
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz