Dzień 7:
Rano
pocięliśmy z powrotem do Sukhumi. Oczywiście urzędnik absolutnie
stwierdził, że nie ma opcji wyjazdu przez Ingur. "Tranzytu nie ma. Gruzini Was nie wpuszczą". On nie może wydać pozwolenia na wyjazd przez Ingur. A
kto może? No może nacialnik. A on gdzie? Zaraz przyjdzie. I rzeczywiście
po chwili przyszedł. Trochę to trwało, zaczęliśmy go urabiać, jakoś dał się
przekonać i otrzymaliśmy zgodę na wyjazd przez Ingur.
Super! Droga
do Gruzji otwarta.
Pojechaliśmy na granicę i nasi, już znajomi,
szybko nas odprawili. Wjechaliśmy na most na rzece Ingur, a tam
chłopaki w niebieskich kamizelkach. Polacy! Polacy z misji
stabilizacyjnej. Rozmawiamy sobie i jest spoko.
Wjeżdżamy na teren
Gruzji, a tu tylko posterunek policji. Przyjechali też chłopaki z
misji i sobie dalej rozmawiamy. Policjanci zaczęli oglądać nasze
paszporty i zaczęli dopytywać o miejsce naszego wjazdu do Gruzji.
Coś tam próbowaliśmy namotać, ale chyba nam nie wyszło. Pojawił
się też Pan w cywilnym ubraniu i zaczęło się wokół nas
zagęszczać. Chłopaki z misji coś próbują też zaradzić, ale
nie wiele to znaczy. Zaczęły się też telefony do pograniczników
z pytaniami, co z nami zrobić? Trwało to wszystko kilka godzin.
Oficjalny status: ''Nielegalne przekroczenie granicy''. Mogą nas za
to aresztować, potem sąd i grzywna. W przybliżeniu od 400-5000
Lary. Kalkulator - 400 Lari x 2zł (taki kurs) wychodzi jakieś 800zł. Wchodzimy w to, oczywiście, przy
założeniu, że w imię przyjaźni polsko-gruzińskiej zapłacimy
najniższą karę. Ale nie ma tak dobrze. Najpierw będzie sąd i on
zadecyduje. Mamy, zatem kilka minut na decyzję - sąd, czy w związku
z przyjaźnią polsko-gruzińską wyjedziemy bez konsekwencji? Ok. Wracamy. Tylko, że
pojawił się pewien problem. Nie mamy wiz do Abchazji i nie wiadomo, czy
wpuszczą nas z powrotem. Masakra! Przepychanki na granicy znowu trwają. Do tego upał, pot leci z każdej
części ciała. Oczywiście nie da rady. Pogranicznicy abchascy nie chcieli iść na kompromis. Tylko, że wcześniej
chłopaki z misji zadzwonili do Pani Doroty z innej misji. Ona znała,
kogo trzeba. A tamten znał, kogo trzeba i znowu wjechaliśmy do Abchazji.
Cała operacja na granicy trwała 4-5 godzin.
Jeszcze tylko wzięliśmy ksera naszych wiz z Sukhumi i uciekamy
stąd. Urzędnik w konsulacie z politowaniem pokiwał głową na nasz widok. "Przecież mówiłem, że nie ma tranzytu. My byśmy chcieli. Myślicie, że tak tylko mówiłem"?
Granica z Rosją poszła na machnięcie ręki. Przynajmniej od strony abchaskiej. Na rosyjskiej od nowa trzeba było wypełniać "wriemiennyj wwoz". Pogranicznicy zażyczyli sobie ksera dokumentów. Przezornie zrobiłem je sobie w PL i miałem od ręki. Paweł nie miał. Pytamy więc, gdzie jest ksero? Było na posterunku wjazdowym. To kilkaset metrów dalej, ale cóż począć? Paweł zaczął iść w tę stronę. Stop! Pogranicznik oczywiście go zatrzymał. To nie jest przejście dla pieszych. A motocyklem można? Nie, bo nie ma "wrieminnego wwozu". Upierdliwość! Po jakimś czasie udało się wszystko załatwić i mogliśmy jechać dalej.
Reasumując
całą historię, cóż można rzec? Oficjalne stanowisko Gruzji jest
mi znane, ale zawsze warto sprawdzić, o co chodzi. Dwa lata temu,
razem z Mirkiem ''otworzyliśmy'' przejście graniczne Gruzja-Rosja,
chociaż oficjalnie przejazdu nie było. Tutaj są pewne różnice
w tym, co oficjalne, a za grozi sąd. Otóż sąd jest za nielegalny
wjazd do Gruzji, a nie za wjazd na terytorium okupowane. W związku z
tym możliwe są różne ciekawe kombinacje:
- Można
wjechać legalnie do Gruzji i posiadając wizę Abchazką tam
wjechać, a potem spokojnie wrócić do Gruzji - będzie ok.
- Można
wjechać przez Rosję, od strony Abchazji do Gruzji, może się uda ominąć
posterunek policji, ale z Gruzji wyjechać się nie da, bo padnie na
dowolnym przejściu granicznym pytanie o miejsce wjazdu i zrobi się kwas, ewentualnie
można próbować powrotu do Abchazji tylko:
1. Podwójna wiza jest
niezbędna
2. Trzeba też
jakoś ominąć posterunek policji
- Można
wjechać na legalu do Gruzji i wyjechać przez Abchazję i Rosję,
warunek jest tylko jeden, brak planu odwiedzenia Gruzji przez
następnych xxx lat. Taki wyjazd oznacza opuszczenie kraju w
nielegalny sposób.
Taki jest
stan na czerwiec 2013 rok. Jutro może być inaczej. Warto próbować. Podobno trwają jakieś prace, które ułatwią życia turystom. Ale kiedy, co, jak? Tego nie wiadomo.
Ochamchira-Dagomys
przejechane 393km