czwartek, 28 czerwca 2012

6. Kazachstan - przybliżamy się do Uzbekistanu


Dzień 6, 28.06:
No nie. Czają się przy wyjściu z namiotu. Nic ich nie powstrzyma. Co mogę pakuję w namiocie. Zakładam cały sprzęt na siebie z wyjątkiem kasku motocyklowego. I tak atakowany prze chmarę, żadnych mojej krwi bestii pakuję cały obóz i moto. Jeszcze nie ruszyłem, a jestem spocony jak szczur. Odpalam, jedynka, sprzęgło gaz i już mnie nie ma. Obym was więcej nie spotkał!
Przed nami jeden z najnudniejszych odcinków drogi. Dookoła płasko. Same stepy. Wraz z upływem kilometrów step przechodzi pustynię Kyzył Kum i tak już zostanie, aż dośrodkowej części Uzbekistanu. Nie jest to Sahara. Nie ma wydm. Tu jest płasko i brakuje jakichkolwiek punktów odniesienia. Tylko prosta droga. Dla jazdy na motocyklu – nuda.

O! Wielbłąd.

Do Beyneu dojechaliśmy sprawnie. Niestety pojawiły się tu pewne trudności. Podobno przez najbliższe 400km nie ma paliwa. Nic to. Kupujemy wodę w baniakach 5 l. i pakujemy w nie benzynę. Zyskujemy dodatkowo 10 litów i w trasę. Temperatura 39 stopni. Jest spoko.

 ''Oto ja. Cały na biało''. 

Wjechaliśmy w odcinek 80km drogi, która nie wiem, czy świadomie, została całkowicie zmasakrowana. Kiedyś był tu asfalt, a teraz wygląda to jakby przejechało tędy stado czołgów. Zrobiła się poprzeczna tarka. Są takie wibracje, że biję się czy moto wytrzyma. Tarkę zalega pył, który jest mieszaniną piachu i jakiegoś tłucznia. Za każdym razem, gdy mija nas TIR tumany szarej masy spadają centralnie na mnie i moto. Nie narzekam na drogę. Wiedziałem, że tak będzie. Niestety jest to jednak męczarnia. Jestem teraz 10km przed granicą z Uzbekistanem. Jak zwykle namiot ustawiony z dala od głównej drogi i spanie. 

Przejechane 460km
Atyrau – Beyneu

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek

fot. Rafał Mysiorek - statyw

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz