poniedziałek, 1 września 2014

47. Na ''stałym lądzie'' - Turcja

01 września

Ale data. W Polsce zaczyna się rok szkolny, a ja tutaj. Tutaj znaczy w Turcji, dokładnie w Iskenderun. Świat się kurczy. Wczoraj Izrael, a dzisiaj...to dzisiaj i inne miejsce.

Wrócę jednak do wczoraj jeszcze. Wrzuciłem post i zastanawiałem się co dalej? Jechać do Telavivu, a może zostać w Hajfa? Finalnie jednak pozostała wersja Hajfa i chyba dobrze się stało. Siedziałem sobie przy kawie w guesthausie i sprawdzałem różne koncepcje powrotu. Jak zwykle w tego typu miejscach ruch jest duży. Ktoś właśnie wyjeżdża, a inny ktoś w tym momencie szuka czegoś do spania. Wydawało mi się, że przy recepcji widziałem kogoś w motocyklowym ubraniu. Ale może mi się wydawało. Minęło kilkanaście minut i jednak nie. Nie wydawało mi się, tylko rzeczywiście był to motocyklista i...motocyklistka. Zerwałem się ze swojego miejsca zaciekawiony, podszedłem bliżej i rzuciłem ''cześć''. Tylko tyle na początek, bo przecież wiem jak to jest. Kiedy przyjeżdżałem złachany do lokum, myślałem tylko o tym, żeby zrzucić ciuchy i wziąć prycho. Rozmowy w stylu: ''A jak, a kiedy, a dokąd'' to nie ten moment. 

Minął jakiś czas, spotkaliśmy się w kuchni i tu zaczęły się pierwsze rozmowy. Dwójka Niemców. On i ona. Trochę informacji na początek i znowu wróciłem do swoich spraw, bo przecież właśnie szykowali sobie jedzenie.

Za to wieczorem spotkaliśmy się znowu. Tym razem na dłużej relaksując się przy piwie. Chyba sobie przypadliśmy do gustu, bo dużo czasu zajęła nam rozmowa o podróżach. Oni tak sobie jeżdżą już rok po całej Afryce. Sprzedali wcześniej mieszkanie i za te pieniądze objeżdżają świat. Wyglądali na 55+ i przyznam się, że byłem totalnie zaskoczony. Niemcy, poukładani, przewidywalni i stabilni? Taką mamy o nich opinię? A tutaj...taka jazda. Reiner wspomniał tylko coś, że przeszedł poważną chorobę i widać było na jego twarzy, że gdy wraca wspomnieniami do tych chwil nie jest mu łatwo. Smutek, ale zaraz potem radość z tego, że jest tu, gdzie jest i realizuje swoje marzenia. 

I tak czas sobie płynął leniwie, a rozmowa rozkręcała się w najlepsze. ''Izi, czy kojarzysz Iziego''? Jasne, że kojarzę. Nie poznałem osobiście i już nie poznam, ale wraz z Samborem zainspirowali mnie do jazdy na wschód. Reiner miał to szczęście, że go spotkał na jednym ze zlotów Africa Twin. I Sambora też. Zeszliśmy na temat zlotu ku pamięci Iziego. Impreza zrobiła się sławna i chyba zaczyna zataczać szersze kręgi. W Europie na pewno. To cieszy. ''To co? Umówieni? Na zlocie''? Umówieni. 



Jeszcze tylko zostały nam namiary do wymiany. Dostałem od Reinera naklejkę z adresem ich road book'a. Patrzyłem, oglądałem i jakoś znajomo wyglądała. Gdzie ja ją widziałem? No gdzie? Wiem. Na szybie, w samochodzie Kamala. I jeszcze na drzwiach u celnika na granicy Sudan-Egipt. Wszystko stało się jasne. 

Jak już wspomniałem, jestem w Iskenderun. Droga była bardzo łatwa i przyjemna. 

- Najpierw pociągiem z Hajfa do Telavivu. Trzeba to przyznać, że choć to pociąg lokalny, daleko nam jeszcze. Czysto i pachnąco, internet, gniazdka do prądu i nawet działające. Oj...Intercity może się uczyć. Czas jazdy 1,5h.

- Lotnisko w Telavivie. Wysiadłem z pociągu i zmierzałem w kierunku terminala, ale nie dana mi była łatwa ścieżka. Przed drzwiami głównymi STOP i wywiad: co, gdzie, z kim i dlaczego? Wreszcie mogłem iść dalej, do odprawy, ale też nie dane mi było. STOP i znowu wywiad, tylko jeszcze pogłębiony. Pytanie: ''Dlaczego zajmuję się szkoleniami? Jaką szkołę skończyłem''? Syto. Shit! Muszę się zastanowić, tak na wszelki wypadek, ile zjadam ziaren ryżu na obiad i gdzie się tego nauczyłem? A samo lotnisko? Poziom światowy absolutnie. Internet wszędzie for free. Szczęśliwie samolot sprawnie przeniósł mnie do Istambułu. Czas przelotu 1,5h.

- W Istambule 2h przerwy w oczekiwaniu na następny lot. Z Istambułu samolotem do Adana. Zasnąłem zwinięty w kłębek. Rząd trzech foteli w samolocie był wyłącznie mój. Czas przelotu 1,5h.

- A już w Adana poszukałem Bus Terminal i ruszyłem autobusem do Iskenderun. Autobus mnie pozytywnie zaskoczył. Pan serwuje kawę, herbatę i soki jak w samolocie. A jak komuś się nudzi to może sobie włączyć film, ponieważ w fotelach wmontowane są monitory TV. Brawo! Czas przejazdu 2h.

I tak oto, startując z Hajfa o 8 rano, byłem o 9 wieczorem w Iskenderun. Jutro z portu odbieram moto. Radość.





3 komentarze:

  1. Teraz to naprawdę masz z górki - to już prawie Europa. Mimo wszystko uważa na siebie, rozluźnienie nie jest wskazane. Ciekawe czy zatrzymasz się w Haskovie?:)

    Pozdrawiam
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdzie masz kolegę.. poddał się?

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja właśnie do Gerede dzisiaj zajechałem. Paweł pamiętasz? Ramadan i restauracja, w której po zachodzie słońca we trójkę z korkiem jedliśmy? I właśnie o Haskovie też pomyślałem. Zobacz, co na trasie wyjdzie.
    Ziggy jedzie. Własnym rytmem.

    OdpowiedzUsuń