niedziela, 1 sierpnia 2010

7D - jazda do Albanii


01 sierpnia 2010 – niedziela
Od rana na wysokich obrotach. Chcemy wjechać do Albanii i przez Tiranę dojechać nad Adriatyk. Razem 560 km. Bułgaria krótko, nocowaliśmy blisko granicy. Macedonia - piękne krajobrazy. Jezioro nad którym się zatrzymaliśmy przy granicy z Albanią warte ponownych odwiedzin. Upał daje nam się bardzo we znaki. Gonimy czas i kilometry. Przejazd autostradą pochłonął nam drobną walutę. I wówczas odkrycie. Ostatnie kilka bramek przejechaliśmy tylko pokazując banknot 20 euro. Nie mieli z czego wydać reszty i puszczali nas dalej bez opłat.
Wjechaliśmy do Albanii. Granicę przejechaliśmy bez komplikacji chociaż relacje motocyklowe, które czytałem przed wyjazdem nie napawały optymizmem. Albo mieliśmy szczęście, albo się tam pozmieniało. Żadnych  kłopotów z wjazdem Drogi były dobre do miejsca noclegowego w Shenijn. Trasa piękna. Pomimo niedużych wysokości wzniesień nieraz jechaliśmy serpentynami lub po grani, gdzie po obu stronach były piękne krajobrazy. Drogi jakby świeżo zrobione. Pomimo zlej famy możemy im pozazdrościć.
fot.Mirek Smoczyński

fot.Mirek Smoczyński

fot.Mirek Smoczyński

fot.Mirek Smoczyński

fot.Mirek Smoczyński

fot.Mirek Smoczyński

 
Mankamentem na tych pięknych drogach był brak pasów, a nawet jak były to i tak nie miało to wpływu na kierowców. Byli absolutnie nieprzewidywalni. W Tiranie naprawdę jest się pogubić. Drogi potencjalnie nawet na osiem pasów. Sygnalizacja świetlna działa, ale dopiero na kolejnym skrzyżowaniu spostrzegliśmy, że trąbią na nas bo zatrzymujemy się na czerwonym świetle. Później dostrzegam zasadę. Kto się waha musi zginąć! Zaliczam w Tiranie jedną glebę i dość tego! Zmieniamy technikę jazdy na extrim warszawski i o dziwo działa. Mimo to wyjeżdżam z ulgą, choć momentami miałem fan. Bez względu na oznaczenia zawsze możesz mieć pierwszeństwo. Policji drogowej na hektary, jednak kierowcy generalnie to zlewają i jeżdżą jak kto potrafi i czuje. Uwaga niedoświadczeni kierowcy, serdecznie odradzam wjazd do Albanii, można tu zginąć. Wzdłuż każdej drogi obserwuję nie kończące się złomowiska samochodów oraz innych sprzętów drogowych. Warto ten opis przyjąć jako poważną przestrogę.
Dojeżdżamy wieczorem do Shenjin. Jednak tu nie ma nigdzie możliwości postawienia namiotów. Zmęczenie i desperacja sięgnęła tak wysoko, że byłem gotów spać na plaży pod czynną karuzelą. Plaża niezbyt piękna, piaszczysta a na niej hotel przy hotelu. Nikt nie słyszał o polu namiotowym. Ostatecznie idziemy spać na parking hotelowy. Boss się zgodził nawet na namioty. Możemy umyć się w myjni samochodowej. Nie ma toalety niestety, ale korzystamy z hotelowej udając gości J



fot.Mirek Smoczyński

fot.Mirek Smoczyński





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz