05 sierpnia 2010 – czwartek
Wstajemy wcześnie. Dzisiaj długa droga do Kutnej Hory w Czechach. Jakieś 800 km, ale większość autostradami.
Początek drogi jeszcze malowniczy, ale już nie mamy mobilizacji do zdjęć, filmów, itp. Kumulujące się zmęczenie. Zakwasy w mięśniach i pęcherze na dłoniach.
Trasa przez Chorwację mija szybko, niestety z opłatami. Na granicy kilometrowa kolejka. Próbujemy na „szczwaną gapę” i znowu się udało. Motocykliści są uprzywilejowani, ale wszystko zależy od celników…
Trasa przez Słowenię również idzie szybko. Jest już pełen przelot autostradą. Czekałem na bramki a okazało się, że powinniśmy mieć winiety… W sumie, niechcący wyszło za free.
Austria – drogi jak zwykle remontowane i niestety winiety – ale w umiarkowanej cenie 3 euro za motocykl.
Wreszcie Czechy. Można się poczuć swojsko. Pędzimy jak mustangi i okazuje się, że udaje nam się praktycznie dojechać na miejsce około 20-tej. Wybieramy kamping 6 km przed Kutną Horą w Malesov. Piękne pole namiotowe. Łąka, prawie bez ludzi. Warunki socjalne do wytrzymania. Cena – 13 euro, ale za dwa moto/osobo/namioty. Jeszcze mnie trzyma złość na Chorwatów…
|
fot.Mirek Smoczyński |
|
fot.Rafał Mysiorek |
|
fot.Mirek Smoczyński |
|
fot.Mirek Smoczyński |
|
fot.Mirek Smoczyński |
|
fot.Mirek Smoczyński |
|
fot.Mirek Smoczyński |
Wspaniały wieczór z małym ogniskiem i dużym piwem. Cudownie… Ostatni wieczór Lansu Bałkańskiego. Zasypiamy przy ognisku.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń